Jeszcze dwie dekady temu Chiny były synonimem niekończącego się wzrostu. Każdy smartfon, zabawka, podzespoły komputerowe czy meble z IKEI miały jedną wspólną cechę: metkę “Made in China”. Państwo Środka stało się nie tylko fabryką świata, ale także kręgosłupem globalizacji – zapewniającym tanie produkty, stabilne łańcuchy dostaw i miliardy dolarów oszczędności dla konsumentów i firm na całym świecie.
Ale pod powierzchnią imponujących wykresów gospodarczych i zdjęć z nowoczesnych metropolii rósł problem, który dziś wybija się na pierwszy plan – Chiny się starzeją. I to w tempie, które zaskoczyło nawet demografów. Skutki tej zmiany nie będą lokalne. Zostaną odczute w Warszawie, Berlinie i Nowym Jorku – wszędzie tam, gdzie przyzwyczailiśmy się do chińskiej wydajności, przewidywalności i kosztów.
Demografia nie jest modą. Jest losem – i właśnie zaczynamy go odczuwać.
Społeczeństwo się starzeje – szybciej niż przewidywano
W 2022 roku wydarzyło się coś, co wstrząsnęło ekonomistami i politykami w Pekinie: populacja Chin po raz pierwszy od 60 lat zaczęła się kurczyć. Ubyło około 850 tysięcy ludzi. To może wydawać się niewiele w skali 1,4 miliarda, ale trend jest nieodwracalny. Demografowie ostrzegają: to dopiero początek długiej zapaści populacyjnej.

Już dziś ponad 14% społeczeństwa Chin to osoby powyżej 65. roku życia, a według szacunków ONZ i chińskiego Narodowego Biura Statystycznego, w 2050 roku będzie to niemal 33% — czyli co trzeci obywatel. Oznacza to nie tylko rosnącą liczbę emerytów, ale też malejącą liczbę osób w wieku produkcyjnym.
Ta dramatyczna zmiana to efekt dwóch głównych czynników:
- Polityki jednego dziecka (1979–2015), która przez 36 lat skutecznie ograniczała liczbę urodzeń, tworząc tzw. „pustkę demograficzną”. Wiele rodzin wybierało posiadanie syna, co doprowadziło do poważnych nierówności płci i braków pokoleniowych.
- Niski współczynnik dzietności, który dziś wynosi zaledwie 1,2 dziecka na kobietę – znacznie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń (2,1). Dla porównania:
- Polska: 1,2
- Japonia: 1,3
- USA: 1,7
Mimo że rząd zliberalizował politykę rodzinną i oferuje dopłaty oraz ulgi dla młodych rodziców, większość młodych Chińczyków nie chce mieć więcej dzieci. Przyczyny? Wysokie koszty życia, niepewność ekonomiczna, stres miejski i presja zawodowa.
Ta demograficzna transformacja ma bezpośrednie przełożenie na rynek pracy. Coraz więcej osób odchodzi na emeryturę, a coraz mniej wchodzi na rynek pracy. Już dziś brakuje rąk do pracy w kluczowych sektorach produkcyjnych i usługowych. Tempo tej zmiany zaskakuje nawet ekspertów – prognozy, które kiedyś mówiły o 2040 roku jako punkcie krytycznym, dziś wskazują na połowę lat 30. jako moment ostrej zapaści.
Fabryka świata z pustymi halami?
Chiny już teraz borykają się z niedoborami siły roboczej – według szacunków brakuje kilkudziesięciu milionów pracowników produkcyjnych rocznie, a do 2035 r. ta luka może wzrosnąć dramatycznie. Młode pokolenia, nawet jeśli są, nie chcą pracować fizycznie za niskie stawki – aspirują do biur, IT, edukacji. To powoduje:
- Wzrost kosztów produkcji w Chinach (już teraz np. w elektronice są porównywalne do Meksyku),
- Automatyzację, ale też odpływ zamówień do krajów Azji Południowo-Wschodniej – Wietnamu, Indii, Bangladeszu.
Chiny coraz mniej przypominają taśmę produkcyjną, a coraz bardziej starzejące się społeczeństwo z problemami społecznymi.
Konsekwencje dla świata: kto zapłaci za nową produkcję?
Wieloletnie przyzwyczajenie świata do tanich, masowych produktów z Chin może już niedługo okazać się przeszłością. Gdy najludniejszy kraj świata traci młodość i siłę roboczą, gospodarki globalne stają przed fundamentalnym pytaniem: jeśli nie Chiny, to kto?
Jeszcze niedawno wydawało się, że chińskie fabryki są jak perpetuum mobile – zawsze gotowe, zawsze konkurencyjne. Jednak demografia nie kłamie. W miarę jak coraz więcej Chińczyków przechodzi na emeryturę, a młodych pracowników brakuje, produkcja zaczyna tracić tempo, a koszty rosną. Dla reszty świata oznacza to lawinę wyzwań – i konieczność szybkiej adaptacji.
1. Przerwane łańcuchy dostaw
Sektor elektroniczny, medyczny i farmaceutyczny od lat opierał się na precyzyjnych i stabilnych dostawach z Chin. Już pandemia COVID-19 pokazała, jak krucha jest ta zależność. Starzejące się społeczeństwo i braki kadrowe tylko pogłębiają ten problem. Czipy, podzespoły do respiratorów, odczynniki chemiczne – wszystko może stać się trudniej dostępne i droższe.
Według raportu McKinsey (2023), nawet 30–40% globalnych łańcuchów dostaw jest dziś w stopniu krytycznym uzależnionych od Chin.
2. Rosnące ceny
Jeśli produkcja zostanie przeniesiona do krajów takich jak Wietnam, Indie czy Meksyk, to choć te gospodarki oferują młodą siłę roboczą, to nie mają jeszcze skali i infrastruktury na poziomie Chin. A to oznacza jedno – wyższe koszty produkcji. Konsument na Zachodzie zacznie płacić więcej za elektronikę, ubrania czy sprzęt AGD.
Według Boston Consulting Group, przeniesienie produkcji z Chin może zwiększyć koszty końcowe produktów nawet o 20–30% w pierwszej dekadzie transformacji.
3. Szansa dla Polski i Europy Środkowo-Wschodniej
Zmiana geopolityczna to jednak nie tylko ryzyko – to także strategiczna szansa. Polska, Czechy, Rumunia czy Turcja mają potencjał, by stać się nowymi ogniwami w globalnym łańcuchu wartości. Zwłaszcza w obszarach wysoko przetworzonych, jak robotyka medyczna, AGD czy komponenty automotive.
Warunkiem sukcesu są jednak szybkie inwestycje w infrastrukturę, automatyzację, kompetencje i logistykę. Europa Środkowo-Wschodnia może wygrać tylko wtedy, jeśli będzie szybka, zwinna – i długofalowo wspierana przez państwo i sektor prywatny.
4. Nowe tygrysy: Indie, Indonezja, Meksyk
To właśnie te kraje mogą najwięcej zyskać na „emeryturze” Chin jako fabryki świata. Posiadają:
- młode społeczeństwa (średni wiek: Indie – 28 lat, Indonezja – 30 lat),
- rosnącą klasę średnią,
- dynamicznie rozwijające się parki technologiczne.
Zwłaszcza Indie inwestują w politykę „Make in India”, wspieraną miliardami dolarów w grantach i ulgach dla zagranicznych inwestorów. W 2024 roku Apple już przeniósł ponad 15% produkcji iPhone’ów do Indii, a kolejne koncerny – w tym Tesla – badają możliwości przeniesienia montowni poza Chiny.
Wnioski: Nowa mapa świata produkcji
Starzenie się Chin to nie tylko wewnętrzny problem demograficzny. To zmiana, która redesegnuje globalne łańcuchy wartości, przesuwa siły geopolityczne i wymusza nowe modele zarządzania produkcją.
Świat będzie musiał nauczyć się funkcjonować bez starej, taniej „fabryki świata”. A kraje takie jak Polska mają szansę odegrać nową, znacznie bardziej znaczącą rolę – jeśli tylko nie przegapią tego momentu.
Bernard Gołko – CEO QVITI S.A.
Źródła:
- McKinsey Global Institute: “China and the World” (2023)
- World Bank Population Projections (2022)
- BCG: “Global Supply Chain Reset” (2023)
- UN DESA Population Division (2023)
- Brookings Institution: “China’s Demographic Crossroads” (2023)